środa, 15 września 2010

Dzień 10,11


Do Macedonii wjechaliśmy późną nocą. Ponieważ nie znaleźliśmy żadnego noclegu, postanowiliśmy przetestować słynna macedońską gościnność, rozbijając namiot na plantacji winogron :) Tym razem udało nam się zebrać przed godzinami południowymi, więc ambitnie rozpoczęliśmy zwiedzanie antycznego miasta Stobi. To Rzymskie miasto powstało w początkach II wieku p.n.e. Pomimo faktu, iż miasto jest odkopane dopiero w 15% (wciąż trwają prace wykopaliskowe), to i tak robi wrażenie - dobrze zachowany amfiteatr, łaźnie oraz pałac Teodozjusza. W rejonie Stobi, jak powiedział nam przewodnik, rosną liście, z których Holendrzy robią viagrę :)
























Zważywszy na fakt, że dotarcie do macedońskich parków narodowych uniemożliwił nam strajk plantatorów winogron, którzy zablokowali jedyną drogę dojazdową, postanowiliśmy udać się w dzikie górskie rejony Bogomili http://bit.ly/aJ3ASt. Pięliśmy się ciągle w górę. Droga coraz węższa, wioski coraz rzadziej, a my dalej niezdecydowani gdzie spędzimy dzisiejszy nocleg. W końcu rozbiliśmy się na pierwszym, w miarę płaskim, podłożu na wysokości 1000 m. Widoki naprawdę zapierały dech w piersiach. Obawy o towarzystwo niedźwiedzi, których ponoć pełno w macedońskich górach, zostały rozwiane dzięki smsowym informacjom z Polski. Dzięki macedońskim specjałom spaliśmy jak zabici (nie licząc tajemniczej osoby, która pięciokrotnie szturchała Joannę z zewnątrz). W środku dzikich gór odkryliśmy restaurację z hodowlą ryb. Po zamówieniu ryb, kelner założył rękawice i na naszych oczach złowił i ubił prądem nasze śniadanie w postaci czterech dorodnych okazów :).









Po sytym śniadaniu udaliśmy się do stolicy Macedonii - Skopje. Jesteśmy w trakcie zwiedzania :) Jutro Kosowo i Serbia.


Pozdrawiamy!

1 komentarz:

  1. Śledzę wasze wyczyny:] W przyszłym roku nie wracam prawie-prosto do domu, podłączę się do jakichś furiatów i dam ponieść.:)

    OdpowiedzUsuń