niedziela, 19 września 2010

Dzień 12

Skopje okazało się cudownym miastem. Może pod względem architektonicznym znajdziemy wiele ładniejszych miast, lecz pod względem klimatu i gościnności, niewiele miejsc może równać się Skopje. Okazało się, że, jakby na to nie patrzeć, w samym centrum Europy istnieją jeszcze miejsca, gdzie turyści cieszą się jeszcze większym zainteresowaniem lokalnych, niż na odwrót.








Po odwiedzeniu lokalnego bazaru, gdzie Asia wzbudzała niemałe zainteresowanie (okazywane m.in. przez obdarowanie dwoma dorodnymi ogórkami ;)) stwierdziliśmy, że pomimo, że według umowy mieliśmy się nie golić przez całe dwa tygodnie, okazja skorzystania z usług macedońskich golibrodów spotykanych na każdym rogu może się już nie powtórzyć. Zagościliśmy więc w jednym z lokali, gdzie za równowartość 8 złotych zafundowaliśmy sobie najdokładniejsze golenie w życiu.










Czy wiecie co to w goleniu jest 'kontra'? My już tak ;). Brzytwa była w ruchu, ale bynajmniej panowie nie dopasowali nam rysów twarzy do własnego widzimisię - nadal jesteśmy piękni, a bez bród wyglądamy jeszcze młodziej ;)







Jako, że szczęście sprzyja nam co krok, idąc już do samochodu, aby udać się w dalszą podróż, natknęliśmy się na... początek pięciodniowego festiwalu piwa! Kilkadziesiąt rodzajów piwa w jednym miejscu pod samą twierdzą w Skopje. Jesteśmy w raju. Wisienką na tym torcie okazał się koncert... macedońskiego naśladowcy Freddiego Mercurego i Queen!

Po niezliczonych ilościach piwa, lokalnej rakii oraz osobiście pędzonego i sprzedawanego przez macedońskie cyganki absyntu, rozbiliśmy namiot nieopodal miasta i udali na zasłużony odpoczynek.






Jutro wyruszamy w stronę Kosowa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz